sobota, 19 listopada 2011

Uff... Wreszcie rozdział V!

Następnego dnia wstałam najwcześniej ze wszystkich „znajomych”, więc wzięłam jakiś nie zaczęty zeszyt i napisałam: „Ludzie – nie znajomi”, ale mama zawsze mówi „zachowaj dyskrecję przy pisaniu tego, co inny mogą zobaczyć”, więc pomyślałam: inni tego notesu nie zobaczą! Więc skreśliłam dany tytuł i napisałam nowy: „Znajomi, których nienawidzę, bo są głupi, durni i nieznośni!” o ten tytuł ni się nawet bardzo spodobał. Od razu zapisałam tam Patryka, siostrę, strażaków. Chciałam kogoś tam jeszcze, ale już nie pamiętałam.
Usłyszałam głos budzika. Szybko położyłam zeszyt w kupę zeszytów – czyli do plecaka, ubrałam głupi mundur i wyszłam spokojnie z pokoju.
Przy śniadaniu było jak zawsze, jakby nigdy nic. Było to trochę dziwne, ale na moją korzyść. Po wyjściu z domu musiałam oczywiście spotkać Patryka. Teraz mu dokopie! – pomyślałam. Albo nie! Mama zawsze mówi – trzeba być cierpliwym by dopiąć swego. Ale to dziwne: nigdy nie powiedziała tego zdania dla mnie. Raz siostrze i prawie co dzień tacie, gdy wraca z pracy.
A ja więc wlazłam w krzaki chcąc zobaczyć – z czego można go wyśmiać. A tu – niespodzianka! Patryk się obejrzał dookoła, wziął z plecaka jakieś pudło i… położył tam ser i zaczął nawoływać kotka: „Miauuuu! Miaaaau!” było to okropne! Nie umiał śpiewać! Chciałam się rozpłakać ze śmiechu! Jaki niby kot przyjdzie na tak przeraźliwe zawołanie? Zapomniałam o wczorajszym wypadku i wyszłam zza krzaków… pomóc mu.
- No coś ty! Nie tak trzeba miauczeć! Słuchaj: mia a auuu, miaaaauuu u ? – Patryk stał zdziwiony patrząc na mnie. W końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- Ej niby to za co? Że ci pomogłam? – Zła patrzyłam na niego. Właśnie przypomniałam wczorajsze zdarzenie. Popchnęłam go z całej siły i widząc, że zaraz rozpłacze się bobo uciekłam.
W szkole jakoś długo go nie było. Byłam z tego wesoła. Może w końcu zrozumiał, że jestem zbyt silna i przestraszył się mnie tak, że nie przyszedł do szkoły? A tu raptem podeszła do mnie Brygida. Nie byliśmy najlepszymi koleżankami po prostu uczyła się ze mną w klasie. Była mi znajomą (no, nie w tym sensie znajoma, tylko po prostu znajoma):
- Hej no, wiesz co Patryku zrobiłaś?
- Cześć – powiedziałam spokojnie – nic. Tylko powiedziałam mu, skutecznie, żeby nie wyśmiewałby się ze mnie i że brzydko śpiewa.
- Tak brzydko, że ledwie nie rozbił głowę i złamał rękę? Myśl dziecko co robisz! – i potrząsnęła mną. Nienawidzę kiedy mówią na mnie dziecko. Przeniosę ją do „znajomych”, bo fajnie mieć „znajomą”, która jest znajomą.
- Sama myśl co robisz i odczep się! – krzyknęłam jej wprost do ucha. A ona na to:
- Nie martw się za mnie. Twoi rodzice już czekają u wychowawczyni wraz z Dyrektorką i rodzicami Patryka. – przemyślałam jeszcze raz wszystkie zdania (no te, które pamiętałam) które Brygida wypowiedziała, a wtedy pomyślałam: UPS!
Co będzie dalej? Co zrobią rodzice Marysi? Jaką karę poniesie Marysia tym razem?
Ciąg dalszy za 2 tygodnie...

2 komentarze: